Poszłam do baru zamówiłam sobie czystą i poszłam się przejść. Szłam brzegiem morza i patrzyłam pod nogi. W końcu usiadłam w jakimś odludziu. Patrzyłam w fale morza i co chwilę zadawałam sobie pytanie; czemu tak jest, czemu jak ktoś mi się spodoba musi być piłkarzem już kiedyś miałam taką sytuację a teraz jeszcze kolejna. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach a ja usłyszałam czyjś głos, spojrzałam w tamtą stronę i moim oczom ukazał się wysportowany a przede wszystkim przystojny chłopak. Szedł coraz bliżej mnie aż w końcu zagadał, przedstawił się. Nie znałam go a już mi się spodobał. Spędziłam z nim resztę tego dnia było naprawdę cudownie. Gdy wracałam do hotelu dziękowałam za to ,że jest ktoś kto jest przystojny i nie jest piłkarzem akurat natrafił się na mej drodze. Szczęśliwa wróciłam do hotelu. Poszłam tam gdzie Marina miała zajęte leżaki. Niestety nie zastałam jej tam ale za to był Robert. Spojrzałam na niego i wzięłam swoje rzeczy. Tak szybko chciałam odejść ,że poślizgnęłam się na mokrych kafelkach. Strasznie bolała mnie noga więc nie mogłam wstać. Nagle podbiegł do mnie Robert pytając co się stało. Nie lubiłam piłkarzy, może i Robert był przystojny ale był piłkarzem a ja nie chciałam takiego chłopaka. Poprosiłam go ,żeby odszedł a sama próbowałam wstać. Po kilku próbach udało mi się i poszłam do pokoju. Tam zastałam Marinę z Marco w intymnych sferach. Zostawiłam rzeczy i szybko opuściłam pokój. Poszłam się przejść a ponieważ była 18 słońce zachodziło. Zatrzymałam się na chwilę i patrzyłam w jego urok. Było tak pięknie lecz w końcu coś mi przerwało. Obróciłam głowę i ujrzałam chłopaka którego spotkałam dzisiaj po południu. Podeszłam do niego a on zaproponował ,żebyśmy usiedli. Rozmawialiśmy długi czas. Zarazem patrząc sobie w oczy i oglądając zachód słońca. W pewnym momencie nasze uczucia wzięły nad nami górę. Zaczęliśmy się całować ale nie doszło do niczego więcej bo się opanowałam. Dowiedziałam się też ,ze chłopak mieszka w tym samym hotelu więc mogliśmy spotykać się bezustannie. Postanowiliśmy ,ze razem pójdziemy na kolacje.
Gdy szliśmy zapytałam jak ma na imię bo rozmawiamy o wszystkim a nawet nie wiemy o sobie podstawowych rzeczy. Przedstawił jako Mario ale nazwiska nie powiedział. W końcu znaleźliśmy wolny stolik i zajęliśmy miejsce. Każdy z nas poszedł po swoją porcję i wróciliśmy w tym samym momencie. Przy kolacji śmialiśmy się tak ,że wszędzie nas było słychać. W oddali zobaczyłam Roberta, Marco i Marine trzymających się za ręce. Jednak oni tu nie spojrzeli tylko szli dalej. Dzień był cudowny a tak też minęło ich kilka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz